Niezapomniany szyfr. O sztuce Anny Marii Rusinek
Każda twórczość to szyfr. Zawiera kod dostępu do przeżyć i tajnych myśli artysty. Czasem on sam nie zna dobrze mechanizmu, który każe mu tworzyć takie a nie inne dzieła, ale robi to nieustannie, „pod nieznośnym przymusem i tylko z nadzieją,/ że dobre, nie złe duchy mają w nas instrument”, jak ujął to Czesław Miłosz w wierszu „Ars poetica”.
Anna Maria Rusinek jest autorką szyfru, który jest rozpoznawalny zarówno poprzez bogactwo rekwizytów, solidny warsztat i wiedzę, jak i charakterystyczny układ postaci wkomponowanych w niebanalne pejzaże; wreszcie nieprzypadkowy dobór barw, który prowadzi odbiorcę bez słów w rejony nieuświadomionych emocji. Jej obrazy zaskakują pomysłami kompozycyjnymi, czasem świadomym łamaniem zasad wpojonych w akademickich pracowniach (bo dlaczego nie komponować centralnie?), lecz przy całym przepychu tła, faktur i tkanin, w które przyobleka postacie, zawierają te dzieła klucz matematyczny (wszak wszechświat jest matematyką), który wprowadza w nie ład i harmonię. A także nić melancholii towarzyszącą stale jej opowieściom na dużych płótnach.
Są to bowiem opowieści o przemijaniu, tęsknocie, nietrwałości kwiatów i uczuć. Magnolie i irysy, jaskółki i ważki, rajskie jabłka i lilie, a wśród nich Ewa i Adam (w tej właśnie istotnej kolejności), dwie kobiety o tych samych twarzach bądź kobieta grająca na instrumencie, patrząca w morze, odlatująca w niebo. Dwoistość kobiecej natury to temat wiodący w sztuce Anny Marii Rusinek, oprawiany w coraz to nowe konteksty, zaskakujące skojarzenia i niezwykłe tło.
Czego można się dowiedzieć z tych płócien? Że wyobraźnia artystki jest bez dna, że kobiecość jest atutem, a dobra sztuka łączy w sobie walory przynależne różnym dziedzinom: patrzymy na obraz i czytamy go jak wiersz, słyszymy jego melodię, odczuwamy harmonię dzięki porządkowi, jaki panuje na płaszczyźnie wprowadzającej nas głęboko w inny wymiar. Najlepiej widać to na przykładzie portretów: podobieństwo do realnych osób zostaje uchwycone w sposób bezdyskusyjny, lecz wyobraźnia wsparta pewną ręką artystki dodaje postaciom głębi, tajemnicy, oprawy metafizycznej na poziomie niemożliwym do ujrzenia i zarejestrowania okiem lub obiektywem aparatu. To potrafi zrobić tylko właścicielka prawdziwego talentu uzupełnionego wiedzą, warsztatem i tą dawką szaleństwa, która pomaga łamać reguły zgodnie z zasadą Zen: „Zabij mistrza!”.
Anna Maria Rusinek robi to, ilekroć staje przed sztalugami. Vermeer, Klimt czy Rossetti – zabija ich za każdym razem, by móc tworzyć. Przecież to jej płótno, jej historia i jej szyfr. Sztuka nie jest dla tchórzy: trzeba umieć się odsłonić i to w sposób, który nie zamieni się w pospolity peep-show. Sztuka wymaga odwagi i umiejętności szyfrowania w sposób, który zostawi na zawsze ślad w kosmosie. „Jest jak skarb, jak władza, jak rozpacz” – mówi Anna Maria Rusinek, autorka niezapomnianego szyfru jakim jest jej sztuka.
Ewa Parma
Wernisaż wystawy Anny Marii Rusinek "Sztuka to kobieta" miał miejsce 13 listopada 2015 r. w Centrum Kultury Ślaskiej w Nakle Śląskim. Otwarciu wystawy towarzyszyła poezja Ewy Parmy oraz występ duetu Leokadia Duży solistka Opery Śląskiej w Bytomiu i Mirella Malorny z Akademii Muzycznej w Katowicach - fortepian. Wystawę można oglądać do 10 stycznia 2016 r.
Infantka Pola
Taka dziewczynka
o krnąbrnym spojrzeniu
zajdzie ci kiedyś za skórę
I choćbyś bardzo
chciał ją zdrapać
za ucho wytargać
za włosy złapać
nic z tego
Ani żyletką
ani kozikiem
ani prośbą
ani krzykiem
nie pozbędziesz się jej
Ona i tak
zrobi co zechce
zostanie na wieki
w nos cię połechce
sukienkę rozepnie
w diabły ucieknie
lepiej już zacznij się bać
A teraz przytul i spać
Maluj mnie maluj
trzecim okiem piętą
od rana do rana
w oparach terpentyny
mocniejszych niż feromony
i zapach żywicy oud
Zamknij oczy
i maluj ustami
jakbyś bez rąk była
nakładaj farbę
na rzęsy na włosy
i maluj nimi moje
bez cienia wątpliwości
żadnego sfumato
ani chiaroscuro
niech płótno świeci w nocy
jak złoty klej kintsugi
w szczelinie między światami
Patrz na mnie przez palce
i przez ogień który
będzie trzymał innych
daleko od ram
Niech długo nie ma gwoździa
na którym mnie powieszą
niech spadam z niego co noc
w przepaść lub w objęcia
niech strażnik klnąc co rano
podnosi mnie z podłogi
i przybija do ściany
a ja ani drgnę
tylko patrzę na ciebie
przez wieczność
właśnie teraz
gdy mnie malujesz
właśnie teraz
gdy wypalasz mną znak
na pięcie pana boga
aż unosi się swąd jego skóry
mocniejszy niż feromony
i zapach żywicy oud
Ewa Parma 10.01.2015.
Autoportret z żurawiem
And therefore I have sailed to the sea and come
To the holy city of Byzantium.
(W.B.Yeats)
Bizantyjski przepych w mojej głowie:
spirale pragnień, pnącza westchnień,
tajne schody pozornie donikąd,
konchy sklepień, co kryją
perłę inną niż wszystkie
Kot ze skarbca Tutenchamona
wbija wzrok w obcych
gotów wydrapać im oczy
jeśli tylko wyciągną rękę
To nie jest kraj dla ascetów
ani tych co się boją
krągłości ramion
płomienia włosów
i żurawi na mojej szyi
Do tych co wciąż wiodą
dysputy o dychotomii
uśmiecham się jak chińscy mędrcy
zastygli w lapis lazuli
I niech lecą żurawie
aż do końca ziemskiego czasu
Ewa Parma 21.09.2012.